RECENZJE
“Wesele” Stanisława Wyspiańskiego doczekało się setek interpretacji. Ta, której dokonała Ewa Ignaczak w Teatrze Gdynia Główna, należy z pewnością do odważniejszych, a przy tym całkowicie zgodnych z duchem sztuki, mimo, że nie uświadczymy w niej większości bohaterów “Wesela”, z Panem i Panną Młodą na czele.
Diagnoza twórców jest jedna – należy nareszcie przerwać tę nieznośną lekcję tańca i przestać poddawać się bezwolnie rytmowi narzuconemu przez Chochoła. Może warto byłoby dokonać takich przemian, by „Wesele” Wyspiańskiego straciło swą aktualność. By polskie społeczeństwo nie tułało się… „od Wesela do Wesela”.
Postawienie na tak lakoniczną formę adaptacji dramatu Wyspiańskiego jest dowodem nie tylko odwagi, ale przede wszystkim dojrzałości artystycznej reżyserki. W kompilacji dialogów i segmentów scenicznych przeprowadzonych z rozmysłem drzemie chęć powiedzenia czegoś ważnego na temat sztuki, roli artysty i mediów, instytucji, które powinny przemawiać własnym głosem i bezkompromisowo bronić swojej niezależności.